Temat patrząc na treść ostatnich komentarzy bardzo aktualny. Oczywiście nie chodzi o najczęstsze użycie tego pojęcia , bo kwestia wolności słowa nie jest chyba obecnie wielce problematyczna (spory będą zawsze istniały, ale taka to materia). Chodzi o cenzurę "wewnętrzną". Na ile w polityce można być wolnym, w zakresie tego o czym i jak się mówi. Przykład in vitro w kontekście PO jest nawet zdecydowanie dalej idący. Na ile można mieć "wolne" poglądy. Innymi słowy, gdzie są granice szczerzenia się, milczenia, udawania??? Powiedzieć, że odpowiedź jest bardzo trudna i bardzo zindywidualizowana, to powiedzieć banał. Sumienie... Taki ostateczny dzwon... Zdecydowana większość ludzi jest ślepa na świat wartości. A to on jest pierwotny.
PS. To ile kosztujesz? Jaka jest twoja cena? Cena dostępu do koryta.
Kosztuje tyle, na ile mnie cenisz.
OdpowiedzUsuńI nie zapominajmy Panie Rafale, że cena jest wypadkową popytu i podaży.
Problem polega na tym, że pewna aksjologia wyrażona w pierwszym zdaniu często ma się nijak do ekonomii poruszonej w zdaniu drugim. Rynek potrafi być zadziwiający. Zawsze można trafić na atrakcyjną wyprzedaż...
Usuń