26 lipca 2013
słowa dwa
Nie dam rady opisać tego koncertu. Był genialny, rewelacyjny, niesamowity... Ale co to za opis. Tam po prostu trzeba było być. Myślę, że równie ważne jest to, co mi po nim pozostało. A pozostało poza wrażeniami artystycznymi poczucie chęci odkrywania na nowo podstawowych treści płynących z tej twórczości. Muzyka jako swoiste antidotum na ból istnienia. Pytanie o śmierć i smutne odpowiedzi. Szukanie miłości i odnajdywanie jej iluzji i prawdy pożądania (jak to ktoś kiedyś powiedział). Oj, wiele, wiele tego. Ciężko się pozbierać po takiej dawce... Dwie godziny aplauzu i skandowania. Nie wiem czy jakiś inny zespół w naszym kraju ma podobnie wierną, oddaną, ogromną rzeszę fanów, chwilami wyznawców. Tylko... Depeche Mode, Depeche Mode, Depeche Mode...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz